piątek, 18 stycznia 2013

Dzień 15., 16. i 17. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Trzeci tydzień zaczęłam z wagą 56 kg. Więc super! Teraz jestem chora, męczy mnie ten cholerny palec i nic mi się nie chce. Słodyczy nie ruszam, nie ciągnie mnie do niezdrowego jedzenia. Ciekawe kiedy wróci dobra passa...

wtorek, 15 stycznia 2013

Dzień 13. i 14. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Dziś ogarnęło mnie dziwne uczucie - jakoś przestałam widzieć sens tego, co robię. No ale kobiety raz w miesiącu miewają dziwne nastroje. ;-) I tego się trzymam.

Dziś minął drugi tydzień mojej diety. Można powiedzieć, że w 95% procentach już się do niej przyzwyczaiłam i zaczynam mniej więcej kojarzyć, co i w jakich ilościach powinnam spożywać o danej porze dnia. Bardzo mnie to cieszy. :-)

Oglądałam dziś stare zdjęcia, żeby zobaczyć, jak wyglądałam. Teraz nie jestem w takim momencie, że po prostu dobrze się ze sobą czuję. No cóż, kilka kilogramów za dużo, jakieś zmarnowane włosy, zmęczona cera, no i ten przeklęty palec z tzw. drobną amputacją...

Na szczęście znalazłam zdjęcie, które przywołało mi miłe wspomnienia. Było zrobione w Londynie, w Hyde Parku, przez mojego ukochanego. Był fantastyczny ciepły letni dzień 2008. Miłość kwitła, dusza szalała, a ja wyjątkowo lubiłam swój wygląd. Dokładnie tego dnia. Czułam się wtedy lekka, wolna. Byłam beztroska i pełna energii.



Nie znaczy to, że teraz czuję się inaczej. Ale jestem jakaś przytłoczona, wiecznie czuję lekkie zmęczenie. I nie wiem za bardzo, jak z tego wyjść. Może to dlatego, że codziennie poświęcam ok. 4 godziny na dojazdy do pracy i z powrotem do domu? Sama nie wiem. Może ktoś mi podpowie, co mam zrobić? ;-)

A jutro rano staję na wagę. Tydzień temu ważyłam 56,9 kg. Nie wiem dlaczego, ale nie liczę na nie wiadomo jaki efekt.

Marudzące Jęczydło życzy dobrej nocy... :-)

niedziela, 13 stycznia 2013

Dzień 12. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Dziś jadłam to, co Dnia 5. W sumie chodzę bardzo najedzona, dlatego dziś rano stanęłam na wagę, bo miałam wrażenie, że przytyłam. Ale nie - wskazała 56,2 kg, więc o 0,7 kg mniej od poprzedniego ważenia. :D

Dziś skutecznie uwagę od jedzenia odwróciła wystawa narzędzi tortur z czasów inkwizycji, na której byłam. Coś okropnego! Ludzie to mieli pomysły... Największą uwagę zwróciłam na rozszarpywacze klatki piersiowej, męski pas cnoty i zgniataczkę głowy. Choć wszystkie ustrojstwa były tam jednakowo okropne.


Przy okazji postawiłam sobie KOLEJNE WYZWANIE >>>

Ale ono dopiero po 30. dniach próby zmiany swoich nawyków żywieniowych na lepsze. :-)

 Jedzonko dla dzieci 

O tak, to coś, co bardzo lubię. Wolę zjeść deserek dla dzieci, niż jogurt Jogobelli czy inny.

Te tzw. słoiczki dla dzieci nie mają w składzie zbędnych składników, tj. cukier. Poza tym owoce z twarożkiem czy owoce z jogurtem mają niecałe 150 kalorii. Fajny sposób na zdrową przekąskę. Ja przekonałam się do deserków owocowo-nabiałowych Babydream z Rossmanna. :-) Tanie, smaczne i zdrowe. Składniki użyte do ich produkcji pochodzą z kontrolowanych gospodarstw ekologicznych. Nie zawierają aromatów, barwników i sztucznych konserwantów.

A teraz spadam popedałować na rowerku stacjonarnym! :-)


sobota, 12 stycznia 2013

Dzień 10. i 11. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Wczoraj nic nie zdążyłam napisać, bo późno wróciłam z meksykańskiej imprezy u znajomych. :D Fajnie było, choć przycięty palec dawał się we znaki.

Wczoraj jadłam to, co Dnia 3., a dziś to, co Dnia 4. Choć z małymi modyfikacjami.

 Co jeść na imprezie u znajomych? 

Jak ognia należy unikać słonych przekąsek i  słodkich napojów. Lepiej postawić na soki (ale te 100%, lampkę wina, wodę z cytryną), owoce i ewentualnie sałatki.

Wczoraj nie zjadłam kolacji, bo jechałam do znajomych. Impreza była w stylu meksykańskim, jedzenie też. Oczywiście znalazłam coś dla siebie. Zrezygnowałam z tortilli (cała ma 150 kalorii i nie są to zbyt dobre kalorie). Zjadłam sałatkę:
  • sałata lodowa (ma naprawdę mało kalorii - główka mieszcząca się na małym talerzyku ma 50 kalorii, a ja zjadłam 4 łyżki pokrojonej)
  • 2 łyżki drobno pokrojonych pomidorów (12,5 kalorii - to mniej więcej pół pomidora)
  • 1 łyżka kukurydzy (25 kalorii)
  • 1 łyżka żółtego sera (50 kalorii).
Potem jeszcze zjadłam małą pomarańczę (50 kalorii). Cały mój posiłek wyniósł więc ok. 150 kalorii. Tyle samo kalorii ma 12 nachosów! A kto się naje 12 nachosami? Tylko można się rozdrażnić.

To, co zjadłam bardzo mi smakowało, podjadłam sobie i dostarczyłam organizmowi wiele dobrych składników.

Piłam wodę niegazowaną. Zazwyczaj piję wino, ale teraz musiałam zrezygnować, skoro chcę schudnąć - 1/3 kieliszka ma 50 kalorii. Poza tym, mówiąc zwyczajnym językiem, wino rozrzedza krew, zapobiega zakrzepom, a mi się teraz zakrzep na końcu przyciętego palca przyda - nie chcę, żeby mi mocniej leciała krew przy zmianie opatrunku.

mętne zdjęcie mojej imprezowej sałatki


Dziś na śniadanie zjadłam owsiankę gotowaną na wodzie, a do tego pokrojone w kostkę 1 jabłko, uduszone ze szczyptą cynamonu - PYCHA!


Obiad był dla mnie dziś mistrzowski! W PROSTOCIE TKWI SIŁA!
  • 45 sztuk makaronu pełnoziarnistego ugotowanego al dente (150 kalorii)  - gotowany bez soli, syci na długo
  • 1 łyżka startego prawdziwego twardego włoskiego sera (50 kalorii) - tu jest wystarczająca ilość soli, ma wyrazisty smak
  • 1 garść świeżej bazylii (10 kalorii) - odświeżająca, chrupiąca, przepyszna
  • 1 łyżka oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia (50 kalorii)  - sprawia, że makaron nie jest suchy, zostawia delikatny posmak, no i jest zdrowa
  • świeżo i grubo mielony kolorowy pieprz (kilka kalorii) - dodaje potrawie koloru i pikanterii
Jak widać niskokaloryczny, ale wartościowy i sycący posiłek. No i  bez mięsa! :-)



czwartek, 10 stycznia 2013

Dzień 9. - "Ku zdrowemu odżywianiu - z krótszym palcem"

Dziś krócej niż zwykle, bo piszę lewą ręką. Ale o tym zaraz. Najpierw napiszę szybko, co dziś jadłam. A jadłam dokładnie to samo, co Dnia 2. :D

A teraz o palcu. Cięłam dziś marchewkę na plasterki, na nowej zarąbistej tarce i nareszcie ciach, przejechałam po niej palcem. Myślałam, że delikatnie, ale kiedy odsączyłam krew, okazało się, że ścięłam sobie końcówkę. Pierwsze co sobie pomyślałam, to to, jak ja teraz będę wyglądać i że manikiur nie będzie już ten sam. Kiedy wszyscy się zorientowali, że to nie zwykłe zacięcie, zaczęła się bieganina. Trochę mi głupio, jak sobie przypomnę, że latałam z kąta w kąt w poszukiwaniu chusteczki nasączonej wodą utlenioną, płakałam i martwiłam się na głos, jak ja będę wyglądać. Nie wiem w sumie czemu, ale najpierw pojechaliśmy do apteki, a potem na pogotowie. Tam przyszedł lekarz, nazwał mnie biedną dziewczynką, a pielęgniarka zrobiła mi opatrunek. Jak mi przyłożyła taką specjalną gąbeczkę do tej rany i zaczęła ją ustawiać dociskając, to zrobiło mi się słabo i prawie zemdlałam, choć ja nie z tych. :O Dostałam zastrzyk przeciwtężcowy, poleżałam kilka minut i wróciliśmy do domu. Znalazłam kawałek odciętego palca - wyglądał dziwnie no i wylądował w śmietniku, choć brałam pod uwagę mumifikację... ;)

Jutro nie idę do pracy, bo polega ona głównie na pisaniu, a ja mam nakaz trzymać mój palec wskazujący w górze, ile się da.

A oto bohater dnia dzisiejszego we własnej osobie:


Ach, no i dziękuję mojemu ukochanemu i jego mamie za pomoc i podwózkę do szpitala. :*

środa, 9 stycznia 2013

Dzień 8. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Tak więc minął tydzień i rano stanęłam na wadze, by zobaczyć pierwsze efekty 7-dniowego zdrowego odżywiania.

Zaczynałam od 58 kg, a dziś rano ujrzałam... 56,9 kg! Baaaaaaaaardzo się cieszę. Dało mi to mnóstwo energii do dalszych starań!

Zgodnie z radą pani dietetyczki, dietę będę sobie powtarzać. Dlatego dziś jadłam to, co DNIA 1.

dzisiejsza kolacja - zamiast gotowanch warzyw, lekko podduszone warzywa na patelnię

 Jak nie myśleć o jedzeniu? 

Nie wiem dlaczego tak jest, ale jak się człowiek bierze za zmianę nawyków żywieniowych, to cały czas o tym myśli. Po części to dobrze, ale co za dużo, to niezdrowo - można popaść w jakąś psychozę i samemu się zamęczyć, po czym w geście rozpaczy pocieszyć się batonem (czy innym paskudztwem).

A przecież o to chodzi, by zjedzenie zdrowego, wartościowego posiłku, przychodziło nam tak prosto, jak zjedzenie frytek z keczupem. I żeby sprawiło nam przyjemność.

Jak w takim razie odwrócić uwagę od ciągłego zastanawiania się, co się zjadło, co by się zjadło, a czego nie można i oczekiwania na kolejną porcję jedzenia? Co zrobić, by nie czuć się jak zagłodzony skazaniec?

Znaleźć sobie DYSTRAKTORY, czyli rozpraszacze, nawet takie, które pochłoną nasze myśli i czas bardziej, niż rozmyślania o jedzeniu.

Oto mój sposób... banalny, ale jest - KSIĄŻKI!

Uwielbiam wynajdywać sobie serie książek, które są megawciągające. O czym? Podobno, jak jest się zakochanym, to nie myśli się o jedzeniu. Dlatego fajnie odskoczyć od codzienności i wczuć się w postać z powieści - a tam rodzajów miłości, które dane bohaterki przeżywają jest mnóstwo! Co mnie wciągnęło? Oto kilka propozycji!

 Romantyczne powieści Jane Austen 

  • "Rozważna i romantyczna"
  • "Duma i uprzedzenie"
  • "Opactwo Northanger"
  • "Perswazje"
  • "Emma"
  • "Mansfield Park"

Uwielbiam te książki! Uwielbiam ich bohaterów! Uwielbiam czasy, w których żyli! Uwielbiam ich postawę, moralność, zasady i sposób, w jaki się wypowiadają. I niech nie zwiedzie nikogo myśl, że to może proste bajeczki o miłości. Tyle dostrzeże się w książce, na ile się sobie pozwoli. Ja, prócz śledzenia losu bohaterek tych książek, uwielbiam odkrywać w nich małe smaczki, takie, jak to, w jaki sposób w tamtych czasach dbano o urodę!



 Saga "Zmierzch" 

W sumie cztery tytuły, kolejno:

  • "Zmierzch"
  • "Księżyc w nowiu"
  • "Zaćmienie"
  • "Przed świtem".

Broniłam się przed czytaniem tego rękami i nogami. Wiedziałam, że panuje jakiś szał na wampiry, ale w ogóle mnie to nie kręciło, bo wyobrażałam sobie rozwrzeszczane nastolatki szalejące za Robertem Patisonem. I do tego Kristen Stewart - niby ok, ale jest w niej coś irytującego, szczególnie te jej postękiwanie.

Ale koleżanka powiedziała mi, że muszę to koniecznie przeczytać i przekonać się na własnej skórze, że Edward Cullen zadziała na każdą kobietę. No więc pożyczyłam pierwszy tom i... przepadłam! :D Ach cudowny Edward... Choć przy czwartej części byłam już nieco znużona, Edward (nie w postaci Roberta Patisona) na długo pozostał w mojej pamięci. I cały czas sobie powtarzałam: "I co ja teraz będę czytać, i co mnie teraz tak wciągnie?"


 Trylogia "Millenium" 

No i pojawiły się trzy wspaniałe, grubaśne tomiska "Millenium":

  • "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"
  • "Dziewczyna, która igrała z ogniem"
  • "Zamek z piasku, który runął".

Historia mroczna, tajemnicza, czasami przerażająca, realna... Tym razem nie wczuwałam się w główną bohaterkę, Lisabeth Salander , bo nigdy przenigdy nie chciałabym przeżyć tego, co ona. Po prostu jej towarzyszyłam. Zazwyczaj czytając jakąś książkę, wiem kim jest bohater, potrafię go rozgryźć, przejrzeć na wylot,domyślać się jego zamiarów. Nie wiem, jak autor, Stieg Larsson, to zrobił, ale mimo przeczytania książki, wydaje mi się, jakby Lisabeth Salander na koniec wypinała mi język i mówiła: "Miło było cię poznać, fajnie, że ze mną byłaś, ale i tak ci wszystkiego o sobie nie powiem. To będzie moja tajemnica.". Niestety ma rację. Stieg Larsson niestety odszedł już z tego świata i nic więcej o niej nie napisze. A ja czuję niedosyt, choć cieszę się, że wszystko skończyło się tak, jak się skończyło.


 Christian Grey... 

  • "Pięćdziesiąt twarzy Greya"
  • "Ciemniejsze oblicze Greya"
  • "Nowe oblicze Greya"

Przy książkach o Christianie Greyu i Anie Steel trzeba wyłączyć myślenie i po prostu wczuć się w to wszystko, o ile moralność i sumienie na to pozwoli! :P Popaprane to wszystko jak cholera, przynajmniej dla mnie, ale jak BDSM ma być normalny? Oprócz tego, że co 2 strony pojawia się kilka orgazmów, a samej fabuły, innej niż seks, zostaje z 10 stron (no może przesadzam), to pod koniec widzi się tak złożony i pogmatwany obraz Christiana Greya, że robi się go człowiekowi żal i złości się na Anę, że tak łatwo odpuściła. W każdym razie skończyłam pierwszą część. Jutro lecę do księgarni i kupuję od razu drugą  oraz trzecią, żeby nie było tak jak dziś, że skończyłam niedawno pierwszą, a nie mam drugiej i weź tu czekaj do następnego dnia. :P




 A jak się skończą ciekawe książki? 

To trzeba szukać ich ekranizacji. Herbata w dłoń, pod koc i można porównywać własne wyobrażenia do tego, co się widzi na ekranie. A potem na pewno będzie już dostępna kolejna książka, godna polecenia. Z resztą warto poszukać też we wcześniejszych epokach. Mnie tak kiedyś pochłonęła Eliza Orzeszkowa i w ogóle literatura polskiego pozytywizmu. :-)

A teraz na półce grzecznie czeka na koniec mojego spotkania z Greyem Cinder, bohaterka "Sagi księżycowej"!


wtorek, 8 stycznia 2013

Dzień 7. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Pierwszy tydzień za mną. Nie było tak źle, jak się spodziewałam. Jutro wielki dzień - rano staję na wagę i się okaże, ile zrzuciłam... ;-)

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie
omlet z 2 jajek, 2 pomidorów i 4 łyżek otrąb owsianych

Drugie śniadanie
banan

Obiad
60 sztuk makaronu pełnoziarnistego + 11 różyczek brokuła + 1 łyżka oliwy z oliwek + 2 łyżki tartego parmezanu



Podwieczorek
6 orzechów, 1 jabłko

Kolacja
1 chlebek Wasa + 2 łyżki pasztetu sojowego + 15 rzodkiewek + garść kiełków


Napoje: woda, zielona herbata, herbata z cytryną, kawa z mlekiem 0,5%

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Dzień 6. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Po wczorajszym czytaniu książki do 2 w nocy, dziś wróciłam po pracy do domu, niby pełna energii, rzuciłam się na łóżko na tzw. 15 minut i... dopiero się obudziłam! :O Właśnie przed chwilą skończyłam robić sobie obiad na jutro. Jeszcze tylko szybki prysznic i idę spać dalej. Pal licho dziś ćwiczenia, porozciągam się pod kołdrą. ;-)

Co dziś jadłam?

Śniadanie
naleśnik z chudym serem i 2 łyżkami suszonej żurawiny



Drugie śniadanie
2 małe pomarańcze małe


Obiad
2 łyżki brązowego ryżu, 3 łyżki soczewicy zielonej, 1 talerzyk fasolki szparagowej


Podwieczorek
6 sztuk nerkowca, 1 jogurt naturalny niskotłuszczowy


Kolacja
Bułka grahamka z 1 łyżką serka śmietankowego almette + talerz warzyw


Piłam jak zwykle wodę, herbatę i kawę z mlekiem 0,5%.

niedziela, 6 stycznia 2013

Dzień 5. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Dziś naprawdę krótko, bo mi się nie chce pisać! :P Od kiedy zaczęłam, codziennie ćwiczę 30 minut. To naprawdę przyjemne! Dziś rano wlazłam na wagę, z ciekawości, na czczo i jak mnie Bóg stworzył - 57,1 kg. :D

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie
4,5 łyżki serka wiejskiego 3%, 1 banan, 6 orzechów nerkowca, 2 łyżki otrębów granulowanych



Drugie śniadanie
1 jabłko



Lunch
Bułka grahamka przekrojona na pół, każda połówka posmarowana 1/2 łyżki pasztetu sojowego, na każdej połówce 1/2 plasterka żółtego sera + 1/2 ogórka pokrojonego w słupki



Obiad
3 łyżki ryżu brązowego ugotowanego, 2 łyżki soczewicy ugotowane, 1 talerzyk fasolki szparagowej, 10 małych różyczek kalafiora



Kolacja
bułka grahamka przekrojona na pół, każda połówka posmarowana 1/2 łyżki pasztetu sojowego + 2 korniszony pokrojone w plasterki i ułożone na bułeczce



Piłam dziś kawę z mlekiem 0,5%, wodę, zieloną herbatę i uwaga... NADPROGRAMOWO zjadłam 1 liczi. ;-)

sobota, 5 stycznia 2013

Dzień 4. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Dziś w pokoju znalazłam czekoladę z kandyzowanymi fiołkami - moją ukochaną! I co teraz? Nic. Leży i od czasu do czasu się na nią patrzę.

 O witaminie B12 

Jakiś czas temu odwiedziłam aptekę, by spytać farmaceutkę o to, co powinni suplementować wegetarianie. Myślałam, że głównie żelazo, a okazuje się, że raczej witaminę B12. Dlaczego?
  • witamina B12 uczestniczy w wytwarzaniu aminokwasów białkowych w ludzkim ciele, a jak wiadomo aminokwasy dla ludzkiego organizmu są niezbędnę - brak tej witaminy może zahamować ten proces, a skutki tego już są marne
  • niski poziom tej witaminy prowadzi też do anemii (a B12 uczestniczy w wytwarzaniu czerwonych krwinek)
To ciekawe! Nasz organizm ma zdolność magazynowania tej witaminy, więc jej dostarczanie nie musi się odbywać każdego dnia. Ważne by przyjmować ją regularnie, ale niekoniecznie codziennie.

Witamina B12 MUSI być dostarczana organizmowi, bo sam jej sobie nie wyprodukuje!

Gdzie ją znajdziemy? W podrobach, wątrobie, nerkach, rybach, jajkach, serach, ostrygach, małżach i... grzybach! Co ciekawe, witaminę B12 można znaleźć też w produktach dla dzieci, tj. płatki śniadaniowe.

Z racji tego, że jestem wegetarianką, nie jest źle - jem produkty mleczne, sery i jajka. Gorzej mają weganie. Oni muszą tę witaminę z pewnością suplementować, mimo tego, że w produktach im dedykowanych też jest obecna.

Więcej o witaminie B12 na witaminab12.pl

 O suplementacji 

Nie każda witamina B12 dostępna w tabletkach jest dobra! Najlepiej wybrać preparaty nie zawierające sztucznych dodatków, czy skrobii, kukurydzy, drożdży - potencjalnych alergenów. Ja też postanowiłam się suplementować. Wybrałam witaminę B12 firmy Solgar, odpowiednią dla wegetarian, nie zawierającą cukru, soli i skrobi. Biorę jedną na dzień, zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
Witamina B12 firmy Solgar kosztuje ok. 40 zł za 100 tabletek - moim zdaniem się opłaca! :-)

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie
3 łyżki płatków owsianych ze szczyptą cynamonu + mleczny napój zrobiony z 16 truskawek (mrożonych) i połowy szklanki mleka 0,5%




Drugie Śniadanie
1 pomarańcza i 6 orzechów nerkowca




Lunch
bułka grahamka przekrojona na pół i posmarowana w sumie 2 łyżkami pasztetu sojowego +
połowa zielonego ogórka



Obiad
45 sztuk makaronu pełnoziarnistego z bazylią + sos zrobiony z 1 pomidora, połowy małej cebuli, 1 ząbka czosnku, 1 łyżki oliwy z oliwek, kilku kropel octu balsamicznego, szczypty oregano, bazylii, pieprzu i soli + całość na koniec posypana 1 łyżką startego parmezanu




Kolacja
4,5 łyżki serka wiejskiego 3% + 1 pomidor + 1 kromka Wasa 3 Zboża

piątek, 4 stycznia 2013

Dzień 3. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Ta dam!!! Dzień trzeci za mną. Dziś już nie dopadł mnie jakiś masakryczny kryzys, ale jakoś dziwnie się czuję i nie potrafię określić, czy w pozytywnym, czy w negatywnym sensie. Trzymam się tego pozytywnego. :-)

 O słodyczach... 

Koleżanka spytała mnie dziś, jak radzę sobie z niejedzeniem słodyczy. Hmm... w sumie staram się o nich nie myśleć. Chociaż jak przechodzę koło nich, to mnie trochę skręca. Ale zaraz sobie przypominam to, co napisała mi pani dietetyczka: "Spożywanie słodyczy codziennie może doprowadzić do insulinoodporności, a w konsekwencji do cukrzycy". Cokolowiek to znaczy - działa na mnie. Nie chcę chorować.

Zaczęłam obserwować wystawy sklepowe pod kątem piramidy zdrowego żywienia. Ile tam jest słodyczy! Zawsze znajdzie się jakiś zapychacz - czyli coś, co jest na samym szczycie piramidy i co powinno się spożywać sporadycznie.

W Złotych Tarasach na ostatnim piętrze (tym jedzeniowym) jest punkt, gdzie sprzedają mrożony jogurt. Porcja 100 g posiada 84 kalorie! To naprawdę niedużo. Ale ludzie się na to nabierają. Taka porcja jogurtu zmieściłaby się każdemu w dłoni - jest naprawdę niewielka. Na nieszczęście jest to miejsce samoobsługowe, więc każdy sobie nakłada, ile uważa za stosowne i dopiero potem to się waży. Więc ludzie mogą zjeść tych kalorii megadużo! Poza tym zanim dojdzie się do wagi, kuszą dodatki do jogurtu. Są tam jakieś zdrowe, ale są też cukiereczki, polewy. W konsekwencji (tak jak się przyglądałam, co ludzie biorą), praktycznie każdy kończył z bombą kaloryczną w dłoni! Ehh... naiwność ludzka... a w głowie oszukańczo siedzą 84 kalorie...

 Jak się dziś czuję? 

Całkiem dobrze, szczególnie po wieczornych 30 minutach ćwiczeń. :-) Wczoraj pisałam, że nie mogę się doczekać śniadania. I rzeczywiście było (jak dla mnie) boskie!!! Niestety nie miałam za dużo czasu, żeby się nim rozkoszować, bo trochę zaspałam, ale nasyciło mnie na wyjątkowo długo... Tajemnica, co było na śniadanie, jest poniżej... ;-)

Coś więcej? A tak - nie zjadłam dziś przewidzianej kolacji. Nie wiem, czy to dobrze (pewnie nie za bardzo), ale do tej pory czuję się najedzona. Wypiłam niedawno zieloną herbatę i jest ok. :-)

Wiem też, że zrobiłam dziś błąd - na śniadanie miałam zjeść m. in. 2 pomidory, a zjadłam 1. Drugi dołączyłam do lunchowej sałatki - i to był błąd (zorientowałam się, jak jadłam)! W sałatce był ogórek, a jak wiadomo ogórek zabija coś tam ważnego w pomidorach albo na odwrót, albo oboje sobie szkodzą, tak że ich połączenie staje się mało wartościowe odżywczo. Mam nauczkę na przyszłość.

Poza tym, teraz mi się przypomniało, zjadłam pół ogórka na lunch, a nie cały, bo nie dałam rady. Nieźle, co? Być na diecie i nie jeść wszystkiego, bo się nie daje rady. Ale poniżej przedstawiam cały prawidłowy jadłospis na dziś.

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie
zapiekanki zrobione w piekarniku z 1 bułki grahamkI, 2 plastrów sera żółtego średnie i posmarowane 2 łyżki keczupu (mają tyko ok. 10 kalorii!) + 2 pomidory z ziołami włoskimi

Dodam, małym druczkiem, że pod ser w każdej zapiekance wrzuciłam po kilka piórek cebuli i po 3 oliwki...
Oh mniam! ;-)

Drugie śniadanie
20 sztuk winogron, 6 orzechów


Lunch
Mix sałat z ogórkiem zielonym i ¾ awokado doprawione octem balsamicznym + 1 kromka Wasa 3 Zboża



Obiad
2x1 talerzyk leczo warzywnego (tego z Dnia 2.), 3 łyżki kaszy gryczanej (ja nie miałam takowej, więc zastąpiłam ją jaglaną), 1 łyżka nasion słonecznika

Kolacja
Krem brokułowy - brokuły 11 różyczek, 3 małe cebulki, 1 łyżka oliwy z oliwek, ½ szklanki mleka 1,5%, 1 łyżka pestek dyni

Brokuły gotujemy w małej ilości wody, cebulki podsmażamy na oliwie i dodajemy do brokułów. Całość doprawiamy sosem sojowym. Blendujemy i dodajemy mleko. Tak przygotowany krem posypujemy pestkami dyni.

czwartek, 3 stycznia 2013

Dzień 2. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Drugi dzień za mną... bardzo się cieszę! :-)

 Mały kryzys... 

Niestety dziś mnie dopadł. Ale NA SZCZĘŚCIE (!) nie zakończył się pochłonięciem zakazanego batona... ;-) Po prostu wytrzymałam! Ale łapię się na rozmyślaniu nad tym, jaka to ja jestem samotna w tym wszystkim, jak mi ciężko i źle, i że chyba nie dam rady. Teraz chce mi się z tego śmiać! Jak sobie z tym radzę? Wyobrażam sobie, że mam bardzo rozciągnięty żołądek i dlatego chce mi się cały czas jeść. I po to jestem właśnie na tej diecie, by go powolutku skurczać i nie czuć już takiego głodu.

A tak na serio - chyba przez to, że nadużywałam słodyczy (codziennie jadłam coś słodkiego, o zgrozo...) i to w różnych porach dnia. Cukier sobie szybko we krwi wzrastał i tak samo szybko spadał. Więc mój organizm podczas tej partyzantki zwariował i teraz będę potrzebowała trochę czasu, by znów mi zaufał i był pewien że za 2-3 godziny dostatnie to, czego potrzebuje.



 Różnorodność przede wszystkim! 

No i od dwóch dni dostaje. Mniej więcej co 3 godziny dostaje jeść i to nie byle co. Tak sobie myślałam o tym, jak jadłam wcześniej... Wszystko było takie powtarzalne i nie przemyślane, aby szybciej się najeść. A teraz? Kombinuję, dosypuję, uczę się łączyć. Moje posiłki są kolorowe, wyglądają megazdrowo i są różnorodne. A chyba o to chodzi. :-) Przyglądałam się dziś wegetariańskiej piramidzie zdrowego żywienia. I rzeczywiście w mojej codziennej diecie wszystko pojawia się w odpowiednich proporcjach (z resztą nie może być inaczej skoro dietę układała profesjonalistka!).

 W zdrowym ciele, zdrowy duch! 

Zaczęłam dziś ćwiczyć. Zastanawiałam się, jaki rodzaj aktywności wybrać. Czy ćwiczyć codziennie, czy może 3 razy w tygodniu. Pomyślałam, że postawię na średni wysiłek, ale codzienny. I tak dziś przez 30 minut:

  • pedałowałam 20 min na rowerku elektrycznym (tętno utrzymywałam 130) w 15. minucie dołączyłam hantelki (po 1kg w każdej dłoni)
  • przez kolejne 10 min zrobiłam 20 brzuszków, 3 ćwiczenia na kręgosłup dla osób prowadzących siedzący tryb życia (napiszę o nich kiedyś więcej) i ogólnie się porozciągałam.


Niby to tylko 30 minut, ale czułam się po nich cudownie. Chociaż pewnie po gorącym prysznicu, który zaraz wezmę, padnę i od razu zasnę! ;-) Ale jestem z siebie dumna! :D

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie
4 łyżki płatków owsianych, 2 łyżki żurawiny suszonej, niecała szklanka mleka 0,5%


Płatki ugotowałam razem z żurawiną do miękkości i dodałam do tego mleko. Jakoś specjlanie mi to nie smakowało. Na szczęście żurawina uratowała swoją słodyczą ten nieco mdły posiłek. W każdym razie myślę, że polubię te danie. :-)
Drugie śniadanie
4 mandarynki, 6 orzechów

Lunch
Talerzyk mixu sałat z pomidorem, 2 łyżki kukurydzy konserwowej, 13 oliwek z przyprawami, oliwą i octem balsamicznym + jogurt naturalny (widoczny na zdjęciu - mój zdecydowany faworyt wśród jogurtów naturalnych) + 1 kromka Wasa 3 Zboża z łyżką pomidorowo-korzennego chutney (łyżka takiej pomady to niecałe 10 kalorii, a smakuje na tym chlebku wyśmienicie!)





Obiad
1 talerzyk leczo warzywnego z 2 łyżkami kukurydzy i 2 łyżkami czerwonej fasoli


Jak je zrobić? 1 cukinię i 1 bakłażana kroimy w kostkę, w kostkę kroimy również 1 paprykę i 1 cebulę. Wszystko dusimy w garnku na małym ogniu pod przykrywką (trzeba trochę podlać wodą). Doprawiłam do smaku sosem sojowym. Tak przygotowana porcja starczy na 2 razy (jutro w planie też jest to leczo).


Kolacja
1 chlebek Wasa 3 Zboża, ¼ awokado, plasterek sera żółtego


Na chlebek położyłam ser, a na to ¼ awokado obrane ze skórki.

Oczywiście piłam wodę i herbatki (zielone).

A teraz do mycia i spać! Nie mogę się doczekać, bo jutro pycha śniadanko!!!!!!! :D

środa, 2 stycznia 2013

Dzień 1. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

No i zaczęłam! Pierwszy dzień diety (wegetariańskiej) ułożonej specjalnie dla mnie przez dietetyczkę z sekretydiety.pl ZALICZONY! Ale od początku.

 Przed świętami... 

Dietę chciałam zacząć wcześniej, ale doszłam do wniosku, że przed świętami nie ma co - szkoda ominąć tyle pyszności. Niestety ostro sobie pofolgowałam - rozpasanie pełną parą. I chyba dlatego było mi dziś trochę ciężko. Po 11 dniach leniuchowania i jedzenia, raptem znów wpadłam w wir pracy i do tego przeszłam na dietę - może za dużo na raz? Ale co tam. Dam radę.

 Jak się czuję w moim ciele? 

Niby wszyscy mówią mi, że nie jestem gruba i że wyglądam dobrze. Ale co tam inni, co oni mogą wiedzieć na temat tego, jak ja się czuję. Raczej niewiele, bo to moje ciało i to ja w nim żyję! :D

Dziś rano ważyłam 58 kg!!! Jak dla mnie masakra... Podkreślę, że dobrze czuję się przy 52 kg. Teraz niby jest ok. Ale jestem jakaś taka ociężała, no i nie we wszystko się mieszczę (czytaj stare spódniczki w rozmiarze 36... ;-) Mam więc do zrzucenia 6 kg i przy okazji doszłam do wniosku, że MUSZĘ zmienić sposób swojego odżywiania na zdrowszy. Do tej pory niby nie jadłam źle, ale bezmyślnie i jestem pewna, że nie dostarczałam organizmowi tego, co trzeba. Poza tym przesadzałam z ilościami i teraz mam wrażenie, że stałam się posiadaczką tzw. rozepchanego żołądka. ;-) Ale cóż... wszystko przede mną. Trzeba wrócić do czasów dawnej świetności! :-) Jak się siedziało i jadło, i nie ruszało, to teraz trzeba jeść z głową i ruszyć dupsko. Za młoda jestem, żeby mieć za dużo tłuszu tu i ówdzie...

Mój cel!

Wg tej ustalonej diety powinnam chudnąć ok. 0,7 kg na tydzień. Czyli 6 kg zrzucę mniej więcej w 9 tygodni. Czyli akurat na wiosnę będę gotowa! ;-)

Oczywiście do diety dorzucam ćwiczenia. Jakoś bez szału i wykańczania się. Rowerek elektryczny już czeka, mata i hantelki też. Miałam dziś poćwiczyć, ale... no cóż lenistwo wzięło górę (i troszkę zmęczenie). Nie jestem z siebie do końca zadowolona. Ale porozciągam się jeszcze przed snem.

 Jak radzę sobie z dietą? 

Ogólnie źle. Już samo słowo DIETA działa na mnie odstraszająco. Jakieś dziwne instynkty we mnie tkwią - jak wiem, że mam coś ograniczyć, to cały czas myślę o tym, czego nie mogę. I tak się dobijam. Teraz na przykład piszę to i myślę chociaż o jeszcze jednej kanapce z serem... No ale nie zjem jej, bo zawalić już pierwszego dnia, to obciach.

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie ok. 8:00
1 banan, 1 jogurt niskotłuszczowy 200 g, 3 łyżki otrąb granulowanych


Banana pokroiłam w kostkę i wymieszałam z otrębami granulowanymi oraz jogurtem (tym na zdjęciu - nie przepadam za jogurtami naturalnymi, a ten jest wyjątkowo niesmaczny - więcej go nie kupię).




Drugie śniadanie ok. 10:30
jabłko, 6 orzechów (nerkowce), kawa z mlekiem 0,5%





Lunch ok. 13:45
Sałatka - mała garść sałaty mix, mały pomidor, 2 łyżki czerwonej fasoli z puszki, 1 łyżka pestek dyni, 1 łyżka oliwy z oliwek, 1/2 łyżki octu balsamicznego, odrobina przyprawy do kuchni włoskiej + 1 kromka chlebka pełnoziarnistego Wasa 3 Zboża





Obiad ok.16:00
jajko sadzone z 3 łyżkami ugotowanej kaszy jaglanej, 2 marcheweczkami oraz sałatką (mix sałat - duża garść, 1 pomidor, pestki dyni)





Kolacja ok. 19:30
1 kromka Wasy 3 Zboża, 2 plasterki żółtego sera, mały talerzyk warzyw uduszonych z łyżką oliwy z oliwek w garnku (cukinia, bakłażan, cebula, papryka + sos sojowy)





Poza tym w ciągu dnia wypiłam ok. 1,5 l płynów w postaci wody mineralnej i zielonej herbaty.

Na dziś tyle! Mogłabym pisać i pisać, ale czas spać. :-)

Zobaczymy, co będzie po 30 dniach! Ciekawe, co mi wejdzie w nawyk... ;-)