środa, 2 stycznia 2013

Dzień 1. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

No i zaczęłam! Pierwszy dzień diety (wegetariańskiej) ułożonej specjalnie dla mnie przez dietetyczkę z sekretydiety.pl ZALICZONY! Ale od początku.

 Przed świętami... 

Dietę chciałam zacząć wcześniej, ale doszłam do wniosku, że przed świętami nie ma co - szkoda ominąć tyle pyszności. Niestety ostro sobie pofolgowałam - rozpasanie pełną parą. I chyba dlatego było mi dziś trochę ciężko. Po 11 dniach leniuchowania i jedzenia, raptem znów wpadłam w wir pracy i do tego przeszłam na dietę - może za dużo na raz? Ale co tam. Dam radę.

 Jak się czuję w moim ciele? 

Niby wszyscy mówią mi, że nie jestem gruba i że wyglądam dobrze. Ale co tam inni, co oni mogą wiedzieć na temat tego, jak ja się czuję. Raczej niewiele, bo to moje ciało i to ja w nim żyję! :D

Dziś rano ważyłam 58 kg!!! Jak dla mnie masakra... Podkreślę, że dobrze czuję się przy 52 kg. Teraz niby jest ok. Ale jestem jakaś taka ociężała, no i nie we wszystko się mieszczę (czytaj stare spódniczki w rozmiarze 36... ;-) Mam więc do zrzucenia 6 kg i przy okazji doszłam do wniosku, że MUSZĘ zmienić sposób swojego odżywiania na zdrowszy. Do tej pory niby nie jadłam źle, ale bezmyślnie i jestem pewna, że nie dostarczałam organizmowi tego, co trzeba. Poza tym przesadzałam z ilościami i teraz mam wrażenie, że stałam się posiadaczką tzw. rozepchanego żołądka. ;-) Ale cóż... wszystko przede mną. Trzeba wrócić do czasów dawnej świetności! :-) Jak się siedziało i jadło, i nie ruszało, to teraz trzeba jeść z głową i ruszyć dupsko. Za młoda jestem, żeby mieć za dużo tłuszu tu i ówdzie...

Mój cel!

Wg tej ustalonej diety powinnam chudnąć ok. 0,7 kg na tydzień. Czyli 6 kg zrzucę mniej więcej w 9 tygodni. Czyli akurat na wiosnę będę gotowa! ;-)

Oczywiście do diety dorzucam ćwiczenia. Jakoś bez szału i wykańczania się. Rowerek elektryczny już czeka, mata i hantelki też. Miałam dziś poćwiczyć, ale... no cóż lenistwo wzięło górę (i troszkę zmęczenie). Nie jestem z siebie do końca zadowolona. Ale porozciągam się jeszcze przed snem.

 Jak radzę sobie z dietą? 

Ogólnie źle. Już samo słowo DIETA działa na mnie odstraszająco. Jakieś dziwne instynkty we mnie tkwią - jak wiem, że mam coś ograniczyć, to cały czas myślę o tym, czego nie mogę. I tak się dobijam. Teraz na przykład piszę to i myślę chociaż o jeszcze jednej kanapce z serem... No ale nie zjem jej, bo zawalić już pierwszego dnia, to obciach.

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie ok. 8:00
1 banan, 1 jogurt niskotłuszczowy 200 g, 3 łyżki otrąb granulowanych


Banana pokroiłam w kostkę i wymieszałam z otrębami granulowanymi oraz jogurtem (tym na zdjęciu - nie przepadam za jogurtami naturalnymi, a ten jest wyjątkowo niesmaczny - więcej go nie kupię).




Drugie śniadanie ok. 10:30
jabłko, 6 orzechów (nerkowce), kawa z mlekiem 0,5%





Lunch ok. 13:45
Sałatka - mała garść sałaty mix, mały pomidor, 2 łyżki czerwonej fasoli z puszki, 1 łyżka pestek dyni, 1 łyżka oliwy z oliwek, 1/2 łyżki octu balsamicznego, odrobina przyprawy do kuchni włoskiej + 1 kromka chlebka pełnoziarnistego Wasa 3 Zboża





Obiad ok.16:00
jajko sadzone z 3 łyżkami ugotowanej kaszy jaglanej, 2 marcheweczkami oraz sałatką (mix sałat - duża garść, 1 pomidor, pestki dyni)





Kolacja ok. 19:30
1 kromka Wasy 3 Zboża, 2 plasterki żółtego sera, mały talerzyk warzyw uduszonych z łyżką oliwy z oliwek w garnku (cukinia, bakłażan, cebula, papryka + sos sojowy)





Poza tym w ciągu dnia wypiłam ok. 1,5 l płynów w postaci wody mineralnej i zielonej herbaty.

Na dziś tyle! Mogłabym pisać i pisać, ale czas spać. :-)

Zobaczymy, co będzie po 30 dniach! Ciekawe, co mi wejdzie w nawyk... ;-)

2 komentarze: