piątek, 4 stycznia 2013

Dzień 3. - "Ku zdrowemu odżywianiu"

Ta dam!!! Dzień trzeci za mną. Dziś już nie dopadł mnie jakiś masakryczny kryzys, ale jakoś dziwnie się czuję i nie potrafię określić, czy w pozytywnym, czy w negatywnym sensie. Trzymam się tego pozytywnego. :-)

 O słodyczach... 

Koleżanka spytała mnie dziś, jak radzę sobie z niejedzeniem słodyczy. Hmm... w sumie staram się o nich nie myśleć. Chociaż jak przechodzę koło nich, to mnie trochę skręca. Ale zaraz sobie przypominam to, co napisała mi pani dietetyczka: "Spożywanie słodyczy codziennie może doprowadzić do insulinoodporności, a w konsekwencji do cukrzycy". Cokolowiek to znaczy - działa na mnie. Nie chcę chorować.

Zaczęłam obserwować wystawy sklepowe pod kątem piramidy zdrowego żywienia. Ile tam jest słodyczy! Zawsze znajdzie się jakiś zapychacz - czyli coś, co jest na samym szczycie piramidy i co powinno się spożywać sporadycznie.

W Złotych Tarasach na ostatnim piętrze (tym jedzeniowym) jest punkt, gdzie sprzedają mrożony jogurt. Porcja 100 g posiada 84 kalorie! To naprawdę niedużo. Ale ludzie się na to nabierają. Taka porcja jogurtu zmieściłaby się każdemu w dłoni - jest naprawdę niewielka. Na nieszczęście jest to miejsce samoobsługowe, więc każdy sobie nakłada, ile uważa za stosowne i dopiero potem to się waży. Więc ludzie mogą zjeść tych kalorii megadużo! Poza tym zanim dojdzie się do wagi, kuszą dodatki do jogurtu. Są tam jakieś zdrowe, ale są też cukiereczki, polewy. W konsekwencji (tak jak się przyglądałam, co ludzie biorą), praktycznie każdy kończył z bombą kaloryczną w dłoni! Ehh... naiwność ludzka... a w głowie oszukańczo siedzą 84 kalorie...

 Jak się dziś czuję? 

Całkiem dobrze, szczególnie po wieczornych 30 minutach ćwiczeń. :-) Wczoraj pisałam, że nie mogę się doczekać śniadania. I rzeczywiście było (jak dla mnie) boskie!!! Niestety nie miałam za dużo czasu, żeby się nim rozkoszować, bo trochę zaspałam, ale nasyciło mnie na wyjątkowo długo... Tajemnica, co było na śniadanie, jest poniżej... ;-)

Coś więcej? A tak - nie zjadłam dziś przewidzianej kolacji. Nie wiem, czy to dobrze (pewnie nie za bardzo), ale do tej pory czuję się najedzona. Wypiłam niedawno zieloną herbatę i jest ok. :-)

Wiem też, że zrobiłam dziś błąd - na śniadanie miałam zjeść m. in. 2 pomidory, a zjadłam 1. Drugi dołączyłam do lunchowej sałatki - i to był błąd (zorientowałam się, jak jadłam)! W sałatce był ogórek, a jak wiadomo ogórek zabija coś tam ważnego w pomidorach albo na odwrót, albo oboje sobie szkodzą, tak że ich połączenie staje się mało wartościowe odżywczo. Mam nauczkę na przyszłość.

Poza tym, teraz mi się przypomniało, zjadłam pół ogórka na lunch, a nie cały, bo nie dałam rady. Nieźle, co? Być na diecie i nie jeść wszystkiego, bo się nie daje rady. Ale poniżej przedstawiam cały prawidłowy jadłospis na dziś.

 Co dziś jadłam? 

Śniadanie
zapiekanki zrobione w piekarniku z 1 bułki grahamkI, 2 plastrów sera żółtego średnie i posmarowane 2 łyżki keczupu (mają tyko ok. 10 kalorii!) + 2 pomidory z ziołami włoskimi

Dodam, małym druczkiem, że pod ser w każdej zapiekance wrzuciłam po kilka piórek cebuli i po 3 oliwki...
Oh mniam! ;-)

Drugie śniadanie
20 sztuk winogron, 6 orzechów


Lunch
Mix sałat z ogórkiem zielonym i ¾ awokado doprawione octem balsamicznym + 1 kromka Wasa 3 Zboża



Obiad
2x1 talerzyk leczo warzywnego (tego z Dnia 2.), 3 łyżki kaszy gryczanej (ja nie miałam takowej, więc zastąpiłam ją jaglaną), 1 łyżka nasion słonecznika

Kolacja
Krem brokułowy - brokuły 11 różyczek, 3 małe cebulki, 1 łyżka oliwy z oliwek, ½ szklanki mleka 1,5%, 1 łyżka pestek dyni

Brokuły gotujemy w małej ilości wody, cebulki podsmażamy na oliwie i dodajemy do brokułów. Całość doprawiamy sosem sojowym. Blendujemy i dodajemy mleko. Tak przygotowany krem posypujemy pestkami dyni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz